Kiedyś rozumiałam inaczej te bajkę... smutno mi było, że Pocakontas nie jest z Johnem Smith'sem. Bo to była jej prawdziwa miłość. Teraz patrzę inaczej. Nie zawsze jest tak ja w przysłowiowych bajkach. Jak powiedziała Pocahotas " Kiedyś szliśmy jedną drogą". I Teraz znacznie lepiej oceniam te bajkę. Choć brakuje mi w niej tak pięknych piosenek jak w pierwszej części. Tam piosenki wszystkie bez wyjątku chwytające za serce to i ta część ma w sobie urok. Wtedy miałam 16 lat, teraz 26 lat. Może dlatego wiem już, ze życie to nie bajka a pierwsza miłość nie jest tą jedyną :)
Wydaje mi się, że John z pierwszej części i z drugiej to nie ten sam człowiek. Może się zmienił, a może pokazał swoje prawdziwe oblicze. W każdym razie uważam, że Pocahontas kochała wspomnienie mężczyzny, który już nie istniał.
Jak nie istnieje, jak istnieje. U nas w domu tak wiele miłości. Nawet hormony ISTNIEJĄ i za to odpowiadają. Ongiś źle osądzić z góry.
Ja byłam zawiedziona jako dziecko ,że nie wybrała Smitha ale jako dorosła kobieta patrze na to zupełnie inaczej .Pierwsza miłość prawie nigdy nie jest ostatnią .Pocahontas miała wtedy jakieś 13-15 lat i To była jej pierwsza ,szczeniacka miłość ;) Z czasem ich drogi sie rozeszły .Nie chodzi tu tylko o odległość ale różnice w poglądach i odmienne priorytety. Każdy dorosły człowiek wie jak trudno jest żyć z kimś zupełnie różnym , o odmiennych priorytetach gdy my patrzymy w prawo a druga osoba w lewo .Smith nigdy nie rozumiał jak ważna dla Pocahontas jest ziemia z której pochodzi ,jej bliscy i kultura . Już w pierwszej części piosenka ,,Kolorowy wiatr'' pokazała ich zupełnie różne spojrzenia na świat .Druga część tylko umocniła mnie w przekonaniu ,że oni do siebie nie pasują.Opłakiwała go wiele czasu a on nawet nie pokusił sie o napisanie listu ..pewnie ze strachu .Wolał też ukrywać się przed Królem niż zmierzyć sie z zarzutami.Facet lubił uciekac od problemów i marzył o beztroskim odkrywaniu nowych lądów z dala od całego zamieszania .Pocahontas i Rolfie pokochali sie dojrzałą miłością ,patrzyli w tym samym kierunku . Rolfie nigdy nie namawiał jej do ucieczki ,nie prosił by chroniła siebie i zdradziła swój lud bo wiedział,że jest wojowniczką i będzie walczyła do końca o to w co wierzy i co kocha. Kochał ją taką jaka jest i wyruszył z nią do jej świata a nie zamykał sie na niego.
Większość komentujących sobie chyba nie zdaje sprawy, że Disney oparł filmy Pocahontas o prawdziwą historię, która miała miejsce w XVII w. I tak, w tej historii Indianka najpierw jest z Johnem Smithem, by ostatecznie poślubić Johna Rolfe'a. I tak, w rzeczywistości John Smith był właśnie takim dupkiem jak w tym filmie.
W pierwszej połowie lat 90. Disney wytaczał nowe ścieżki w dziedzinie animacji filmowej i łamał kolejne bariery. Nie tylko w kwestiach technicznych, ale i opowiadanych historii. Disney jako jeden z nielicznych uśmiercił jednego z głównych pozytywnych bohaterów, a także zaczął budować swoje historie w oparciu o inspiracje (w końcu Król Lew przecież w główniej mierze wzorowany jest na Hamlecie).
Opowieść o Pocahontas pewnie miała być kolejnym ze złamanych barier i celowano w przekaz, że jednak nie żyli długo i szczęśliwie. Fakt, nie udało im się to, bowiem kontrast między sylwetką bohaterów z pierwszej odsłony, a drugiej jest zbyt duży i przez to przemiany postaci są bardzo niewiarygodne, no ale Disney dopiero się uczył. Przecierał szlaki i eksperymentował. I naprawdę, nie ma po co robić takiej gównoburzy, jak w niektórych wątkach na Filmwebie, że jeden z tych eksperymentów się nie udał.